Pierwszy rejs „Poloneza”

Pierwszy rejs „Poloneza”

Tegoroczny powrót „Poloneza” na wodę, po kapitalnym remoncie, przypomniał mi udział w jego pierwszym rejsie w dniach 14-16.04.1972. Był to rejs sprawdzający stan techniczny jachtu przed wyruszeniem kpt. Krzysztofa Baranowskiego na regaty żeglarzy samotnych przez Atlantyk i następnie w samotny rejs dookoła świata. Kapitanem jachtu był oczywiście kpt. Krzysztof Baronowski a w załodze kpt. Wojciech Jacobson i Piotr Stelmarczyk. Oprócz załogi na pokładzie byli w pierwszym dniu rejsu pracownicy Morskiej Stoczni Jachtowej: żaglomistrz Leon Dziadkowiec i takielator Henryk Nowosad. Sprawdzali i korygowali żagle i takielunek. Mój udział to podziękowanie kpt. Krzysztofa Baranowskiego za kilkumiesięczną pomoc w przygotowanie jachtu przez mnie oraz żeglarki i żeglarzy założonej przez mnie w roku 1969 Sekcji Żeglarskiej Jacht Klubu AZS przy Wyższej Szkole Rolniczej. Byli to w większości studenci Wydziału Rybactwa Morskiego. Najbardziej zaangażowana byłaś Gosia Szyndler, później Krautschneider, obecnie działaczka w nowojorskim żeglarskim klubie polonijnym. Wiele lat później pomagałem jej w organizacji polonijnych regat żeglarzy samotnych w Nowym Jorku, nie wyjeżdżając ze Szczecina, obecna technika znakomicie w tym pomogła.

Pierwszego dnia popłynęliśmy do Trzebieży, gdzie podziękowaliśmy pracownikom stoczni. Następne dwa dni to liczne zmiany żagli i pływanie po Zalewie Szczecińskim, aby poznać możliwości „Poloneza”. Postawiliśmy nawet trajsla, bardzo małego sztormowego grota, który miał się przydać w „ryczących czterdziestkach”. Krzysztof Baranowski poprosił mnie, abym był kukiem i przygotował posiłki. Dwa lata później poprosiłem Krzysztofa aby podpisał mój egzemplarz Jego książki „Kapitan Kuk” o rejsie jachtu „Śmiały” dookoła Ameryki Południowej w latach 1965-1966. To jeden z historycznych rejsów naszych żeglarzy, a w załodze dowodzonej przez kpt. Bolesława Kowalskiego byli: Tomasz Romer, Jerzy Knabe, Bronisław Siadek, Tadeusz Wilgot, Krzysztof Wojciechowski, Mieczysław Kluge, Ludomir Mączka i Krzysztof Baranowski jako kuk. Być kukiem w 15-miesięcznym rejsie to niezwykły wyczyn, wyjątkowo trudne zadanie dla wyjątkowego żeglarza.

Po rejsie kpt. Krzysztofa Baranowskiego „Polonez” miał trudne lata, ale obecnie jego armator Maciej Skomorowski, żeglarz YACHT KLUBU POLSKI SZCZECIN, pięknie go wyremontował i zmodernizował, czyniąc jacht o wiele wygodniejszym i bezpieczniejszym. Taki szczegół, „Polonez” w okresie rejsu kpt. Krzysztofa Baranowskiego nie miał toalety. Obecnie ją ma, ma także znakomite wyposażenie, łącznie ze stanowiskiem wewnętrznego sterowania. Miałem przyjemność być gościem Macieja Skomorowskiego na „Polonezie”, jest wspaniały i funkcjonalny.

W lipcu 2020 roku rozpoczął się remont jachtu „Śmiały”, którego w ubiegłym roku kupiła Fundacja Klasyczne Jachty. Misją fundacji jest ochrona zachowanych do dzisiaj pamiątek historii polskiego żeglarstwa i szkutnictwa. „Śmiały”, podobnie jak „Polonez”, ma szans znowu pływać, a obydwa te jachty to nasze narodowe pamiątki żeglarskie. Można wspomóc remont, informacje na stronie www.klasycznejachty.org.pl

 

Załączam moje fotografie, skan mojej książeczki żeglarskiej z tym rejsem, jak widać pływała w zęzie folkboata „Atos”, oraz dedykacja Krzysztofa Baranowskiego w książce „Kapitan Kuk”.

Piotr Stelmarczyk

Galeria

SHARE IT: