s/y Sharki – potrzebuje pomocy. Zrzutka na uratowanie jachtu.
Dzisiaj nad ranem wróciliśmy z Cuxhaven. Tym samym zakończył się pierwszy etap naszych działań – Sharki jest na lądzie.
Na wstępie – bardzo dziękujemy za wpłaty na nasze konto. Jadąc samochodem, co chwila słyszeliśmy dźwięk z telefonu, oznaczający nadejście maila – czyli kolejna zrzutka. Nie ma słów, żeby opisać uczucie, które nam wtedy towarzyszyło. DZIĘKUJEMY!
Dzień po wypadku (środa), na posterunku Policji zostało nam wręczone oficjalne pismo od niemieckiego WSV (odpowiednika polskiego Urzędu Morskiego), w którym zostaliśmy poinformowani, że mamy trzy dni na usunięcie jachtu. W przeciwnym razie, jacht zostanie usunięty przez WSV na nasz koszt. Podany w piśmie szacowany koszt to 50 tys. Euro (zgodnie z Ustawą o Egzekucji administracyjnej par 10.). Rozpoczęliśmy poszukiwania firmy, która wyciągnęłaby jacht na nasze zlecenie. Rozmawialiśmy z trzema firmami. Następnego dnia rano (czwartek), zadzwonił do nas właściciel firmy Wulf, która zajmuje się podnoszeniem jachtów z dna z informacją, że otrzymał zlecenie od Urzędu na wydobycie naszego jachtu z wody i że oprócz kosztów podanych w piśmie, musimy wiedzieć, że będą jeszcze dodatkowe koszty. Poinformował nas również, że jacht znajduje się bardzo blisko toru wodnego i istnieje zagrożenie, że przesunie się na tor. Zaczął się wyścig z czasem. Uruchomiliśmy zrzutkę na kwotę 60 tys euro. W międzyczasie ustaliliśmy z firmą duńską, dysponującą statkami z dźwigami, że podejmie się wydobycia jachtu za 25 tys euro. Potrzebowaliśmy nurków. Zgłosiła się do nas ekipa z Polski, która zaofiarowała swoja pomoc. Koszty nurków nie zostały jeszcze wtedy ustalone, więc nie wiemy ile by to kosztowało z ich strony. Około południa (w czwartek) zadzwonił do nas ponownie Wulf z informacją, że jacht przesunął się na tor i musi rozpocząć akcję wydobywania jachtu. Odwołaliśmy Duńczyków i nurków z Polski. W nocy wsiedliśmy do samochodu i w piątek w południe byliśmy w Cuxhaven. Dotarliśmy w momencie, gdy jacht był przygotowywany do wyjęcia z wody na ląd. Na kei spotkaliśmy Policjantów z komisariatu, który udzielił nam noclegu w nocy, gdy zdarzył się wypadek i którzy prowadzą dochodzenie w sprawie, urzędnika WSV, który z ramienia urzędu od początku pilotuje nasz temat i Andreasa Wulfa. Zostaliśmy poinformowani, że rachunek za wyciągnięcie jachtu, wystawiony przez firmę Andreasa, będzie opiewał na kwotę 17 tys euro. Pozostałe koszty są w tej chwili szacowane przez WSV na 7 tys euro. W sumie do końca przyszłego tygodnia musimy wpłacić na konto WSV kwotę 25 tys euro. Jeżeli pozostałe koszty się zwiększą, będziemy musieli dopłacić. Jeżeli okażą się mniejsze, nadwyżka zostanie nam zwrócona.
Dlaczego tak się stało? To dłuższa opowieść o wielkich sercach Wspaniałych Ludzi. Na pewno o tym jeszcze napiszemy.
W związku z powyższym, zmieniamy kwotę na zrzutce.pl na 110 tys zł. (25 tys. euro). Nie ukrywamy, że poprzednia kwota zwaliła nas z nóg. Ta, daje nadzieję…
PS. Znamy już kolejne koszty, które musimy szybko pokryć. Mamy 14 dni na zabranie jachtu. Braliśmy pod uwagę różne formy transportu, ale najlepszym rozwiązaniem wydaje się być transport lądem. Mamy ofertę od firmy z Poznania. Koszt transportu to 20 tys zł. Do tego musimy doliczyć dźwig w Cuxhaven i dźwig w Szczecinie.
Dziękuję za wplaty na konto Sharkiego na zrzutka.pl Bardzo proszę o kolejne wplaty.
Aktualnie na 17 sierpnia godz.19.57 stan wpłat to 34326 zł czyli 31 % z potrzebnej kwoty 110.00 zł.
Załoga jachtu Sharki.